Geoblog.pl    marekhalina    Podróże    jak najwiecej i najtaniej;)))    jestesmy;))))))
Zwiń mapę
2009
06
lis

jestesmy;))))))

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok International Airport
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8747 km
 
no i jestesmy na miejscu.
po zalatwieniu spraw na lotnisku wzielismy taksowke i pojechalismy na adres, ktory Mati znalazl na necie i zalatwil hosta;)
oczywiscie taksowkarz nie wiedzial, gdzie dokladnie znajduje sie budenek, do ktorego chcielismy dotrzec...
wysadzil nas i zaczelismy szukac. krecilismy sie troche zanim dotarlismy na miejsce. po 15min znalezlismy;)
melina ze hej, ale co tam - wazne ze za darmo;P
zostawilismy graty i ruszylismy w miasto;))
poszlismy na piwko i cos zjesc;)
gdzies na chodniku jakies babki zaczepily nas i kazaly karmic golebie kukurydza ktora wrecz wpychala mi do reki. zaczelismy karmic i zrobilismy zdjecia.babka kazala zaplacic i sytuacja troszke klopotliwa, bo za duzo chcialy. wiec Mati dal najpierw 50 bathow jednej, ale druga tez chciala... Mati mowi do babki, zeby oddala te 50 to da im 100 i sie podziela. ona chciala, bo myslala ze ja oszukamy... wiec dostala 100 i zamiast oddac tamte 50 to dala je tej drugiej babce!!! glupia suka!!!!!
na szczescie ta sie klocila i chciala jeszcze 50 to wtedy Mati nie wytrzymal i wyrwal jej te 50 i powiedzail, ze jej pieniadze ma kolezanka i ma sie podzielic;)
a my szybko chodu stamtad, bo te tak sie wydzieraly, ze uszy wiedly....
pozniej lazilsmy sobie jak to turysci.
wrocilismy do domu, ale po drodze kupilismy jakies piwko i mielismy sobie ja wypic na dachu...
okazalo sie ze to jakies tanie winko.. popilismy i poszlismy spac... nie zasnelismy jednak, poniewaz jakas klientka kompletnie pijana zaczela zawodzic na cala chalupe... na dodatek w kiblu obok naszych lozek... chcac nie chcac wstalismy i poszlismy na miasto. ja jak zawsze nie najedzony musialem cos zjesc... zjedlismy, wypilismy po jeszcze jednym piwku i do domu... nawet nie wiedzielismy, ze jest juz tak pozno.. wyszlo na to ze polozylismy sie dopiero o 3...
Jutro czeka nas kolejny pelen wrazen dzionek;)
DOBRANOC BANGKOKU

DRUGI DZIEN
watalismy o 7 rano... szybka toaleta i na miasto. dzisiaj czeka nas wiele atrakcji i jak sie okazalo wiele km do przejscia..
pojechalismy kupic bilety do phitsanulok i wykupilismy treeking w Chiang Mai;) razem kosztowalo 2109thb za osobe... dobra cena;P
po tej jakze udanej i satysfakcjonujacej transakcji poszlismy do centrum handlowego MBK... to co widzialy moje oczy bylo jakims snem.. musialem sie uszczypnac, zeby dotarlo do mnie, ze to sie dzieje naprawde !!!! lazilismy chyba z godzine.. oczy co chwila przecieralem ze zdumienia. galaxy w szczecinie to tylko malutki sklepik w porownaniu z MBK.
lazimy wiec i szukamy namiotu, az w koncu zaczerpnelismy informacji i okazalo sie ze nie kupimy tam namiotu!!!
kto by pomyslal. taki wielki sklep i nie maja namiotu... hehe;))
na szczescie powiedzieli nam gdzie mozemy kupic.. obok MBK bylo drugie centrum handlowe.. tam kupilismy namiot za 1500thb;) i kolejny trafiony w dziesiatke zakup;P
no to wracamy do meliny... idziemy sobie (oczywiscie spoceni jak dzikie swinie) i tak mnie nogi bolaly, ze mowie do Matiego;
-na najblizszej lawce jebne sie odpoczac...
-ja tez;)
haha.. jak powiedzialem tak zrobilem.
odpoczynek 15 min i kiedy wstalismy zaczepil nas jakis mily Taj i pyta skad jestesmy, ile dni juz tu jestesmy, ile zamierzamy zostac i wogole...
pogadalismy sobie i okazalo sie ze on jest z phuket;)) moze go spotkamy jeszcze w innych okolicznosciach na Phuket;)))
wiec idziemy dalej. poszlismy na Zlota Gore.. widoki po prostu cudowne... warto bylo tyle przejsc zeby to opisac. dookola caly widok na Bangkok. te wystajace dachy w ksztalcie trojkata, te ozdoby, jakies smoki, posagi i mnostwo innych rzeczy.. nawet papuge na drzewie widzielismy;)) po prostu ZAJEBISCIE
cyknelismy zdjecia i dalej w droge...
w trakcie wyczerpujacego marszu (nie zapominajmy o tym, ze ja nioslem ten cholerny namiot, a Mati plecak) maly przystanek na coca-cole, a pozniej na jedzonko. zamowilismy ryz z owocami morza;)
no i niestety po tym jedzonku bylem juz pewien ze mam uczulenie na krewetki;(
warga mi spuchla, nie czulem przelyku i boli... nie mile uczucie, ktore towarzyszylo mi przez jakies 4 godziny i stopniowo przechodzilo....
dotarlismy do "domu" i prysznic;)) oczywiscie zimny... heh
no i co robimy????
gramy w pin-ponga...
dostalem w dupe chyba 6 do 1 bo Mati jest dobry w te klocki...
pozniej na piwko, pokrecilismy sie po miescie i na piwko;)
spowrotem na miejscowke i gramy w bilarda. tym razem remis;)) 1:1
no i spac;)))

TRZECI DZIEN I OSTATNI W BKK

wstalismy o 11..
toaleta poranna i na miasto jesc!!!!
pokrecili sie my jak zwykle. jakies zakupki i na balkon;))
i czas zlecial...
przepakowalem sie i ruszamy. pozegnalismy sie z naszym gospodarzem i na dworzec..
jestesmy i czekamy na nasz pociag..
doczekalismy sie;)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
marekhalina
marek wozniak
zwiedził 6% świata (12 państw)
Zasoby: 95 wpisów95 18 komentarzy18 316 zdjęć316 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
07.07.2014 - 14.08.2014
 
 
05.11.2009 - 09.01.2010
 
 
05.10.2008 - 24.10.2008