wysiadamy z aoutobusu w Siem Reap i wita na s karteczka z napisem "Marek and Mateusz", prz czym gosciu, ktory ja trzyma wola tylko moje imie poniewaz "Mateusz"jest dla niego za trudne... hehe;)
bierzemy bagaze i "nasz kolega"bierze nas do tuk - tuka i wiezie do hotelu.. po drodze chyba z 6 razy podawal reke i wital sie z nami... pozniej okazuje sie, ze byl pijany zreszta jak sie pozniej przyznal, jak co dzien;)))) haha;P
dostalismy pokoj i gosciu spuscil nam z ceny z 10$ do 8$ za pokoj...
pokoj wypasiony - najlepszy jak do tej pory.. prawie caly w kafelkachi przestronny... wzieliswmy po kolei prysznic i spac... tzn. Mati spac, bo ja bylem jeszcze na necie i troche ogladalem tv...
rano okolo 9 zeszlismy na sniadanie i pojechalismy do bankomatu poniewaz musze wybrac kase... zawiozl nas brat "naszego ziomka" za darmo... widac gosciu dba o nas;)))
Mati jedzie zwiedzac, a ja nie moge z powodu braku funduszy,
wiec musze zostac.. wstep do swiatyn kosztuje 20$ za dzien... za duzo dla mnie...
zostalem i ogladalem tv, a pozniej siedzialem na necioe az do powrotu Matiego...
pozniej zjadlem obiadek(wreszcie ziemniaki;)) i razem siedzimy na necie... jutro pewnie spadamy do Bangkoku;)))