rano udajemy sie dworzec pkp.... odjazd mamy po 15 wiec sie troche naczekamy..
poszlismy cos zjesc, ale nie byl to dobry wybor... zamowilem "fish mow" i bylem pewien, ze dostane jakas rybe. okazalo sie, ze dostalem... GRZYBY;( w zupie...
jechalismy 3 klasa wiec podroz niezbyt komfortowa... jakos zlecialo... na miejsce dotarlismy okolo 22.. i co widze??? malego clopca, ktory doslownie oklada jakiegos kota "z liscia".. lapie go za ogon i ogolnie zneca sie nad nim, a kot nic tylko mialczy z bolu... pomyslalem sobie, ze ten chlopczyk ma szczescie, ze to nie "polski kot", bo niewiem co by zostalo z jego twarzy....
znalezlismy jakis tani pokoik i spac;))))