znowu na pace;P

rano znowu budzi nas ten ptaszek;)) naprawde milo sie go slucha jak nasladuje mowe ludzka, ale na dluzsza mete staje sie to uciazliwe...
spakowalismy sie i ruszylismy przed siebie. jakies 3-4 km. szlismy pieszo przez miasto, zeby wyjsc na wlasciwa droge i moc zaczac lapac okazje;P
znalezlismy kawalek cienia i lapiemy...
10-15 i siedzimy na pace pickupa;D ach... ten wiatr we wlosach;) po drodze mijalismy plantacje drzew kokosowych i ananasowych. ten sposob podrozowania najbardziej przypadl mi do gustu.. Gosciu, ktory nas wiozl byl bardzo mily. kiedy nas wysadzil nie wspomnial ani slowem o pieniadzach i jeszcze chcial nam dac butelke wody;)) grzecznie odmowilismy i poszlismy dalej, jako ze wysadzil on nas przed skrzyzowaniem 8 km. od naszego celu. chcielismy zalatwic tuk- tuka ale za duzo chcieli wiec zdecydowalismy sie isc dalej... po drodze zatrzymali sie jacys ludzie z ulotkami o promach na wyspy.. chwile pogadalismy i zapytalismy sie czy podwioza nas do Chumphon? zgodzili sie i ponownie siedzimy na pace pickupa;))
wysadzili nas pod biurem, w ktorym moglismy zabukowac bilety na "prom". wykupilismy ten tanszy rejs o 23... czas mielismy do 20:30 poniewaz bus mial po nas przyjechac wlasnie o tej godz. i nas zabrac do przystani...
czas wykorzystalismy na zwiedzanie miasteczka.. w jednej knajpce zatrzymalismy sie na dluzej i zagralismy w karty;)) Mati wypil piwko i poszlismy dalej
(JA JUZ NIE PIJE OD 6.12. I TRWAM W TYM POSTANOWIENIU;))
przed wyjazdem udalo nam sie sprzedac ksiazke o Laosie i kupic dwie ksiazki za 400thb;)) o Tajlandii i Malezji...
dojechalismy na prom. weszlismy na poklad i czekamy okolo 2 godz... zaladunek i takie tam...
poszedlem spac;))

Komentarze (0)